O wybitnych sportowcach często mówi się, że „wyprzedzili epokę”. Tworzą swój pionierski styl, albo uzyskują wynik, który ciężko poprawić przez następne kilka lat. Ba! Nawet dekad. Zobacz sam jak długo mogą przetrwać niektóre rekordy lekkoatletyczne. Najstarsze rekordy lekkoatletyczne: Jürgen Schult Juergen Schult Tak było, jest i chyba jeszcze jakiś czas będzie w rzucie dyskiem. 6 czerwca 1986 roku we wschodnioniemieckim Neubrandenburg reprezentant gospodarzy – Jürgen Schult – rzucił okrągłym przedmiotem na niebotyczną odległość 74 metrów i 8 centymetrów. Od prawie 30 lat nikt nie potrafi poprawić tego wyniku! Ale nie dziwcie się. Schult był sportowcem przez duże „S”. W 1987 został mistrzem świata, a rok później mistrzem olimpijskim. W 1990 roku, jeszcze jako reprezentant NRD zdobył złoto w czasie Mistrzostw Europy w Splicie. Po przemianach ustrojowych w Europie trochę „przystopował”, ale i tak z wielkich imprez wracał z medalami. Chociażby z barcelońskich igrzysk w 1992 roku (srebro). Kroczącą ku końcowi karierę przyozdobił jeszcze wicemistrzostwem świata w 1999 roku. Miał wtedy 39 lat. Na początku XXI wieku, potężny Niemiec (193 cm wzrostu, 110 kg wagi) został trenerem. Najstarsze rekordy lekkoatletyczne: Jarmila Kratochvílová Jarmila Kratochvílová Jeszcze dłużej stadionowy rekord lekkoatletyczny w swoich dłoniach dzierży Czeszka Jarmila Kratochvílová. Urodzona w Golčův Jeníkovie sportsmenka specjalizowała się głównie w biegu na 400 metrów. Zdziwienie więc powinien budzić fakt, że rekord świata, z 26 lipca 1983 roku, ustanowiła na dystansie…800 metrów. Jej czas 1:53:28 sprawił, że na tym dystansie wystartowała w Mistrzostwach Świata w 1984 roku. W Helsinkach zdobyła, a jakże by inaczej, złoto. Do tego dołożyła drugi, najcenniejszy krążek w swojej koronnej konkurencji 400 metrów. Jeśli dobrze liczę, to jej rekord ma obecnie niecałe 33 lata i kolejne pokolenie biegaczek musi się z nim mierzyć. Czeszka jest też autorką najszybszego biegu w historii na 400 metrów w hali (49,59). Ten rekord jest jeszcze starszy. Ustanowiony został w marcu 1982 roku. Po zawieszeniu kolców na kołek wybitna zawodniczka zajęła się trenerką. Najstarsze rekordy lekkoatletyczne: Mark McKoy Mark McKoy Dwa wspomniane wyniki ustanawiano na stadionach. A jak sytuacja ma się w halach? 5 marca 1986 roku, Kanadyjczyk Mark McKoy z wynikiem 6,25 zwyciężył w biegu na 50 metrów przez płotki. Rezultat osiągnięty na bieżni w japońskim Kobe ma już ponad 30 lat i jest najstarszym męskim rekordem świata ustanowionym w hali. Sama konkurencja nie gości już na imprezach mistrzowskiej rangi. Od czasu do czasu można obejrzeć ją w czasie lekkoatletycznych mitingów. McKoy po osiągnięciu tego rezultatu zdobył jeszcze mistrzostwo olimpijskie w Barcelonie (110 m przez płotki) oraz halowe mistrzostwo świata w Helsinkach (1993). Rok po tym drugim sukcesie został obywatelem Austrii i w barwach tego kraju startował w zawodach. Tyle, że bez większych sukcesów. Najstarsze rekordy lekkoatletyczne: Helena Fibingerová Helena Fibingerová Zastanawiacie się może, czy wspomniany wcześniej rezultat Jarmili Kratochvílovej (400 metrów z 1982 roku) jest najstarszym halowym rekordem pań? Otóż nie! W tej kategorii mamy bowiem prawdziwą perełkę. Rezultat pochodzi z 1977 roku! Jego autorką jest kulomiotka z Czechosłowacji – Helena Fibingerová. W czasie zawodów w Jabloncu nad Nysą lekkoatletka pchnęła kulę na odległość 22,5 metra. Ponad 39 lat kobiety bezskutecznie próbują pobić panią Helenę. Ona sama być może nie do końca czuje się sportowcem spełnionym. W jej bogatej sportowej kolekcji brakuje złotego medalu olimpijskiego. Otagowano:ciekawostkilekkoatletyka Ciągle jeszcze młody, 33–letni twórca strony, na której jesteś. Mąż Aliny, ojciec Antka i Franka, których zawsze stawia sobie na pierwszym miejscu. Fan sportu, historii, książek i filmu. Zatrudniony w jednym z bielskich przedsiębiorstw stara się połączyć pracę i pasje.
Rekord życiowy i przepustka na IO w kieszeni. Kilkanaście dni temu, podczas lekkoatletycznych mistrzostw świata w Budapeszcie, Armand Duplantis nie dał żadnych szans rywalom i sięgnął po
Sydney McLaughlin dokonała niesamowitego wyczynu w finale 400 m przez płotki na MŚ w lekkoatletyce. Amerykanka zdobyła złoty medal, bijąc własny rekord świata o 0,73 sekundy (50,68 s)! 23 Lipca 2022, 05:13 PAP / Na zdjęciu: Sydney McLaughlin Duża wpadka Piotra Liska. Polak poza finałem MŚ Ten bieg przejdzie do historii światowej lekkoatletyki, choć przecież wielu oczekiwało od Sydney McLaughlin nowego rekordu na świata na 400 m przez płotki. Kto jednak spodziewał się takiego wyniku? Amerykanka, która w tym roku już ustanowiła rekord świata w swojej koronnej konkurencji (51,41 s), dokonała jednak kosmicznego wyczynu. 22-latka była klasą sama dla siebie - wygrała z ogromną przewagą i pobiła rekord globu o 0,73 sekundy!Od teraz rekord świata w biegu na 400 m przez płotki wynosi 50,68 s!ZOBACZ WIDEO: Komentator oszalał, gdy to zobaczył. Ta reakcja to prawdziwe złoto Jak niesamowity jest to wynik niech świadczy fakt, że w rozgrywanym kilkadziesiąt minut wcześniej finale biegu na 400 m ten rezultat dałby Amerykance 6. miejsce!Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty WP SportoweFakty
Były skoczek w dal podczas mistrzostw świata w Tokio, w 1991 roku, stoczył porywającą walkę z Carlem Lewisem. W efekcie pobił o 5 centymetrów 23-letni rekord Boba Beamona. Skoczył 8,95 m.
Adrianna Sułek zrobiła swoje. Nie stanęła co prawda na podium mistrzostw świata, ale pobiła 37-letni rekord Polski w siedmioboju i zanotowała wynik, który… w każdych poprzednich mistrzostwach dałby jej medal. Świetnie zaprezentowała się też Sofia Ennaoui. Polka wracająca w tym sezonie do rywalizacji po wielu problemach zdrowotnych jest od dziś piątą zawodniczką świata w biegu na 1500 metrów. Spis treści Rekord! Piąta na świecieRekord!37 lat to w sporcie kilka epok, całe generacje. Jeśli rekord jest nie do pobicia tak długo, znaczy to, że jak na swoje warunki – kraju, kontynentu czy nawet świata – jest wybitny. Małgorzata Nowak w 1985 roku zapewne nie przypuszczała, że jej rezultat (6616 punktów) tak długo będzie się utrzymywał na szczycie polskich tabel. Nie mogła tego przewidzieć tym bardziej, że był to jej drugi rekord kraju w tamtym sezonie. Nawet jeśli niekoniecznie spodziewała się, że szybko pojawi się zawodniczka od niej lepsza, to mogła oczekiwać, że sama ten wynik jej się to nie udało. I nikomu po niej. Aż do przecież to nie tak, że nie mieliśmy naprawdę utalentowanych siedmioboistek. W 2009 roku na podium mistrzostw świata stała Kamila Chudzik, ale ona nigdy w karierze nie przekroczyła nawet 6500 punktów. Dwa sezony później z wynikiem 6544 oczek brązowy medal zdobywała Karolina Tymińska, choć dowiedziała się o tym dopiero po pięciu latach, gdy medal za doping odebrano Tatjanie Czernowej. Była też Urszula Włodarczyk, medalistka halowych MŚ i mistrzostw Europy na stadionie, dwukrotnie (2000 i 2004) czwarta na igrzyskach olimpijskich. Jej rekord życiowy to 6542 o tym wszystkim, by uświadomić wam jedno – zrobić wynik powyżej 6600 punktów w siedmioboju to naprawdę trudna sztuka. A to dlatego, że złożyć musi się na to wszystko, no cóż, siedem konkurencji. Słabszy wynik w chociażby jednej może wyeliminować cię z walki o medale czy rekordy. Jeśli przydarzą ci się trzy niezaliczone próby w skoku dal czy wzwyż, odpadasz z rywalizacji całkowicie, bo już na nic nie masz szans. Utrzymać równą formę przez wszystkie siedem konkurencji to wielka umiejętność. Tym bardziej, jeśli to forma przekraczająca twoje dotychczasowe wyniki. Adriannie Sułek w Eugene się to razy (w pchnięciu kulą i biegach – na 200 oraz 800 metrów) biła życiówkę. Raz (w skoku w dal) ją wyrównała. Na 100 metrów przez płotki notowała drugi najlepszy wynik w karierze. W oszczepie – swojej najgorszej konkurencji – rzuciła powyżej oczekiwań. A w skoku wzwyż mimo urazu, który utrudniał jej odbijanie się, zaliczyła 189 centymetrów, a więc jedną wysokość poniżej najlepszego rezultatu w karierze. To był występ kompletny, ale równocześnie taki, który ma być tylko początkiem. – Na razie nie ma u mnie żadnej radości. 6672 punkty to nie jest moje ostatnie słowo, będą tą zawodniczką, która zrobi 7000. Wtedy medal któregoś kruszcu zawiśnie na mojej szyi – mówiła po TEŻ: NOWA TWARZ POLSKIEJ LEKKIEJ ATLETYKI? SYLWETKA ADRIANNY SUŁEKBraku medalu można żałować, oczywiście. Ale trzeba uświadomić sobie pewne realia. Otóż wynik Ady dawałby jej podium na KAŻDYCH z poprzednich mistrzostw świata. Ba, w kilku przypadkach byłoby to złoto. By znaleźć ogólnoświatową imprezę mistrzowską, na której Sułek z takim rezultatem nie stanęłaby na podium, trzeba cofnąć się do igrzysk w Seulu i być może najlepszego siedmioboju w historii, gdzie każda z pierwszych trzech zawodniczek zanotowała wynik powyżej 6800 punktów. Polka stała się też zawodniczką, która zanotowała najlepszy wynik w historii MŚ czy igrzysk spośród wszystkich, które zajęły czwarte miała wielkiego pecha, bo trafiła na niesamowicie dysponowane punktów, czyli nowy cel Adrianny, to wynik kosmiczny. Dość napisać, że tę granicę udało się przebić tylko czterem siedmioboistkom w historii. Ale jeśli taki Sułek stawia sobie cel, wypada trzymać kciuki, by udało jej się go w karierze zrealizować choć raz. Bo 23-letnia Polka pokazuje, że potencjał ma ogromny, a w wielu konkurencjach zapas jej możliwości jest jeszcze spory. Do tego jest niesamowicie odporna psychicznie – w Eugene kilkukrotnie najlepsze wyniki osiągała w ostatnich to świadczy tylko o tym, że ma właściwie wszystko, by stać się mistrzynią. W dorobku ma już zresztą medal halowych MŚ, teraz zapewne będzie chciała powalczyć o to, by stanąć na podium mistrzostw Europy na stadionie. A te przecież już za niespełna na świecieOstatni raz przed tym sezonem startowała we wrześniu 2020 roku. Potem – w trakcie przygotowań do igrzysk w Tokio – doznała kontuzji. – To było w maju ubiegłego roku. Kiedy tylko byłam w stanie ponownie chodzić, zaczęłam rehabilitację. Trwała do końca 2021 roku. Gdy już okazało się, że z moim Achillesem jest wszystko w porządku, rozpoczęłam przygotowania do sezonu letniego. Zdecydowaliśmy się na odpuszczenie hali z tego względu, że było za mało czasu, aby się do niej przygotować – opowiadała nam w dłuższej TEŻ: ŻYCIE MAMY TYLKO JEDNO. ROZMOWA Z SOFIĄ ENNAOUIGdy wróciła, od razu zaczęła biegać znakomicie. Na 68. ORLEN Memoriale Janusza Kusocińskiego przebiegła 800 metrów – a więc nie swój dystans – w czasie poniżej dwóch minut. Na mistrzostwach Polski, w wolnym biegu na 1500, zdobyła spokojne złoto. W Ostrawie, w swoim pierwszym starcie w sezonie, wywalczyła kwalifikację na mistrzostwa świata. Mogła więc się do nich spokojnie przygotowywać. Przez ostatni miesiąc nie startowała ani razu. Do rywalizacji wróciła dopiero w Eugene, gdzie spokojnie i pewnie przebrnęła przez kwalifikacje i półfinał. Zapewniała przy tym, że w finale chciałaby szybkiego biegu, bo czuje się gotowa na rekord ten jest niezmiennie taki sam od 22 lat – w 2000 roku Lidia Chojecka wybiegała 3: Sofii dziś jednak (jeszcze) nie udało się go pobić. Zrobiła za to coś być może lepszego – od razu po swoim powrocie do rywalizacji zajęła piąte miejsce na mistrzostwach świata. Do podium straciła co prawda dużo, bo sześć sekund, ale pierwsza trójka narzuciła wręcz szaleńcze tempo, w granicach rekordu imprezy. Ennaoui biegła w drugiej grupie, przez długi czas na jej końcu, dopiero na ostatnim okrążeniu zaczęła przesuwać się do przodu. I zrobiła to na tyle skutecznie, że w końcu nie udało jej się wyprzedzić tylko jednej z rywalek wspomnianej ktoś jednak powiedział jej kilka miesięcy temu, że w Eugene będzie piąta – wzięłaby ten wynik w ciemno.– Po tylu perypetiach zdrowotnych, przejściach, jakie miałam w ostatnich latach wracam i to wracam nowonarodzona. Piąte miejsce na świecie to jest coś, co marzyło mi się od wielu lat. Cieszę się z tego, jak tu biegłam taktycznie, bo pierwsze okrążenia rozgrywały się w zabójczym tempie. Wolałam biec z tyłu, bo wiedziałam, że tempo jest wysokie, zaufałam swojej formie. Cały dystans biegłyśmy właściwie na połamanie rekordu Polski. Czułam, że zwalniamy na kółko przed końcem, ale nie wyrywałam się już do przodu, żeby pobijać rekord. Chciałam zająć wysokie miejsce – mówiła na antenie TVP po finale.– Mam nadzieję, że mój bieg i cała ta droga do powrotu do sportu to będzie taki fajny drogowskaz i lekcja życiowa dla każdego, kto jest na jakimś zakręcie. Dla kogoś, komu nie wychodzi coś w sporcie, ale i w życiu. Żeby taki ktoś pamiętał, że jest druga szansa i w końcu da się walczyć o najwyższe cele i marzenia. Wierzyłam, że wrócę do sportu i udało się – dodawała. Teraz w dodatku udowodniła nam i sobie, że nadal jest w stanie osiągać w tym sporcie sukcesy. Zresztą to wciąż stosunkowo młoda zawodniczka, ma przecież niespełna 27 więc sporo sukcesów przed nią, a za nią między innymi ten, który do swojego dorobku dopisała tej nocy. Bo piąte miejsce na świecie, zwłaszcza w tak mocno obsadzonej konkurencji, to nie byle co. Kolejny możliwy sukces? Medal mistrzostw Europy. Dziś Sofia przegrała bowiem tylko z jedną Europejką – Laurą Muir, która zdobyła brązowy medal. W sierpniu powinna więc pokusić się o to, by stanąć na podium w Monachium. Bardzo prawdopodobne będzie takie samo rozstrzygnięcie, jak w ostatnich mistrzostwach Starego Kontynentu, na których Polka uległa tylko Brytyjce, zdobywając srebrny medal. Choć znając Sofię, z pewnością będzie chciała udanie zrewanżować się Muir i zostać mistrzynią Europy. I tego jej życzymy. Podobnie jak Adriannie Sułek, bo to dwie zawodniczki, które w Eugene dały nam naprawdę wiele Newspix
. 664 527 238 251 640 212 610 750
rekordy świata w lekkoatletyce