W porównaniu z wilkami psy mają mniejsze czaszki, mniejsze zęby i słabsze szczęki. Podczas gdy wilki przechodzą w ruję raz w roku, większość psów przechodzi w ruję dwa razy w roku i są dość rozwiązłe. Podczas gdy wszystkie wilki wyglądają prawie tak samo, psy mają różne kształty, rozmiary i kolory.
Dziękujemy za wysłanie interpretacji Nasi najlepsi redaktorzy przejrzą jej treść, gdy tylko będzie to możliwe. Status swojej interpretacji możesz obserwować na stronie swojego profilu. Dodaj interpretację Jeśli wiesz o czym śpiewa wykonawca, potrafisz czytać "między wierszami" i znasz historię tego utworu, możesz dodać interpretację tekstu. Po sprawdzeniu przez naszych redaktorów, dodamy ją jako oficjalną interpretację utworu! Wyślij Niestety coś poszło nie tak, spróbuj później. Treść interpretacji musi być wypełniona. Utwór opowiada o walce z wewnętrznym złem, starciem pomiędzy światłem a ciemnością, które toczy się w sercu każdego człowieka. Podmiot liryczny jest kimś, kto przez lata „dokarmiał złego wilka”, postępując w niewłaściwy sposób i niszcząc własne życie. Dopiero modlitwa pomogła mu „złapać go w sidła”, dzięki czemu zyskał wolność od grzechu. Bezpośrednią inspiracją dla tekstu autorstwa Przemysława „Hansa” Frencela była „Obława” Jacka Kaczmarskiego. Słowa „Byłem wilkiem w potrzasku / Odgryzłem łapę o brzasku” wyraźnie nawiązują do fragmentu „Obława III (Potrzask)”: „I po dziś dzień naganiacz, strzelec, czy kłusownik / Przyzwyczajony do czytania tropów map / Przez zęby mówi - Oto jest wilk wolny! / - Kiedy na śniegu ujrzy ślady trojga łap!” Nawiązując do metafory Kaczmarskiego, Hans nadał jej jednak zgoła odmienne znaczenie. „Jacek Kaczmarski pisał ten tekst w konkretnym kontekście politycznym, społecznym i ustrojowym, wolność w tym rozumieniu była wartością nadrzędną”, powiedział wokalista w jednym z wywiadów. „Pisząc swój tekst w wolnej Polsce, zadałem sobie pytanie, czy wolność w chwili obecnej to wartość sama w sobie? Czy odrzucenie jakichkolwiek ram, granic, fundamentów to wartość najwyższa? Odpowiedziałem sobie, że jednak nie. Często te granice, fundamenty i ramy, utrzymują nas w pionie, dają nam kręgosłup, chronią i są dla nas ostoją.” Przytoczony fragment pozwala lepiej zrozumieć utwór: podmiot liryczny najpierw usiłował znaleźć wolność poprzez odrzucenie barier i więzów. Wybrał „egoizm życia bez granic”. „Odgryzł łapę”, a zatem, szukając tej wolności, zabił część siebie – część dobra, które było w nim wcześniej. W ten sposób padł jednak ofiarą grzechu i dopiero później – poprzez modlitwę oraz refleksję nad własnym życiem – znalazł prawdziwą wolność, wolność od zła. Wyślij Niestety coś poszło nie tak, spróbuj później. Treść poprawki musi być wypełniona. Dziękujemy za wysłanie poprawki.
Każdy z nas ma w sobie te skłócone części - dwa wilki, które mają różne potrzeby i motywacje. Oba są częścią, a nie całością Ciebie. To stąd bierze się konflikt pomiędzy działaniem a zaniechaniem, albo decyzją, w którą stronę podążać z działaniem, a wtedy nasz organizm przeżywa stres, bo te dwa wilki wciąż walczą
Social Sciences W dzisiejszym odcinku dowiemy się kto może się chwalić, że jest dwujęzyczny, o czym pamiętać zapisując dzieci na lekcje języka obcego i czy znajomość języków przedłuża nam życie. Będą brzydkie słowa, żeby nie było że nie uprzedzałam (: More Episodes W dzisiejszym odcinku dowiemy się kto może się chwalić, że jest dwujęzyczny, o czym pamiętać zapisując dzieci na lekcje języka obcego i czy znajomość języków przedłuża nam życie. Będą brzydkie słowa, żeby nie było że nie uprzedzałam (: More Episodes
Dom Delux na górze i na dole ma łazienki z prysznicem, ogrzewanie podłogowe we wszystkich pomieszczeniach. Do każdego apartamentu przynależy duży taras z leżakami, parasolem, grilem i stołem ogrodowym. Wilki 2 Dom w Bieszczadach to dwa komfortowe domy, każdy składające się z dwóch niezależnych, świetnie wyposażonych apartamentów.
„Do starego szamana przybył mężczyzna, który rzekł „Pomóż mi, pragnę szczęśliwego życia, chcę czynić dobrze, lecz zawsze czynię zło. Co mam zrobić? Pomóż mi, proszę”. Szaman milczał przez dłuższą chwilę, po czym przemówił „W każdym z nas mieszkają dwa wilki, jeden biały i jeden czarny. Biały symbolizuje dobro i wszystko, co się z nim wiąże, natomiast czarny to zło i zniszczenie. Wilki te wciąż ze sobą walczą”. „To co mam zrobić, aby zwyciężył ten dobry?” – zapytał wędrowiec. „Pamiętaj: zwycięża ten wilk, który jest silniejszy, a silniejszy jest ten, którego karmisz”. Pomyśl, że w Twojej głowie też mieszkają takie dwa wilki, zadaniem jednego jest sprawiać, abyś miała szczęśliwe i bogate życie, natomiast drugi pragnie wszystko niweczyć. Te wilki to nic innego jak przekonania, jakimi się w życiu kierujesz. Czym w ogóle są przekonania? Przekonania to często nieuzasadnione, nierzeczywiste wyobrażenia kogoś na jakiś temat, które traktuje się jako fakty. Takie sposoby myślenia o różnych obszarach życia, tj. praca, pieniądze, pełnione role czy Ty sama, najczęściej pochodzą od naszych rodziców czy osób, które odgrywały ważną rolę w Twoim życiu – w nieświadomy sposób determinują podejmowane i niepodejmowane decyzje oraz działania. Mogą one być wspierające, czyli takie, co pomagają się rozwijać, budować wiarę w siły, podejmować działania i doświadczać, np. „skoro innym się udało to Tobie też się uda”,” kto nie próbuje, ten nie ma”,” zasługujesz na wszystko, co najlepsze”. Lecz pojawiają się i takie, które blokują działania, np.” innym się nie udało, tobie też się nie uda”,” inni próbowali i nic nie osiągnęli, stracili tylko czas i pieniądze”, „nie jesteś w stanie tego zrobić”, „bogate życie to nie nasze życie, tacy jak my nigdy nie osiągną wiele”. I to są właśnie owe wilki, a ich pokarmem są myśli, jakie serwujesz sobie każdego dnia. „Biały wilk” karmi się pozytywnym i pełnym wiary wewnętrznym komunikatem, natomiast „czarny wilk” uwielbia nieuzasadniony pesymizm oraz te przekonania, które tak naprawdę są fake’ami zagnieżdżonymi w naszym umyśle niczym chwasty. W jaki sposób można nauczyć się „karmić białego wilka”: Dostrzec, że istnieje za równo jeden, jak i drugi oraz je zaakceptować. Każdy z nich jest częścią Ciebie. Zacznij się wsłuchiwać w siebie, aby ich rozróżnić. Możesz to zrobić poprzez praktykę medytacji, relaksacji czy mindefullnes. Ważne jest skupienie się przez moment na swoich myślach i bycie bardziej ich świadomie karmić „białego wilka” poprzez pozytywne myśli i nastawienie, skupianie się na faktach, a nie na blokujących przekonaniach, bycie dobrą i życzliwą dla samej siebie. Wilki są zwierzętami i każdy z nich pragnie dominować, lecz w tym wypadku jedyną władzę masz Ty. To Ty jesteś ich właścicielem i to Ty bierzesz za nie odpowiedzialność, to od Ciebie zależy, który z nich będzie miał większy wpływ na Twoje życie. Już teraz zadaj sobie pytanie: Którego wilka od dziś zaczniesz karmić i jak? Konsultant Kryzysowy/ Coach & Mentor.
To wilk, który niszczy nasze serce, podżega do zła, wywołuje ból, chciwość i arogancję. To wilk, który podsyca nasze wątpliwości, poczucie winy i urazę. To wilk, który wpędza nas w kłamstwa i fałszywą dumę, oddzielając nas od innych. Drugi wilk to radość, zadowolenie, zgoda i pokój.
↩ Moth↪ “ Nic nigdy nie daje spokoju, jak bycie samą. Mam po prostu dosyć tych wyrazów pyska pobratymców, słów wypowiedzianych przez nich. Tylko chaos, chaos, i jeszcze raz chaos. Nigdy mnie nie traktowali jak każdego innego wilka, ponieważ uwielbiali River i Hazel, a mnie nie- tylko ja przetrwałam. Nie umiem tam żyć. Brzydzę się nimi. Chyba nigdy, przenigdy nie zyskają dla mnie respektu. Pora w końcu polecieć jak ptak z gniazda, i spełniać swe marzenia, nie siedzieć ciągle w obozie, ponieważ ktoś mi tak karze. Koniec z tym. Mam dość owych rzeczy. ” —Moth mówiąca sama do siebie, o Watasze Prószącego Śniegu ↣ Moth[1] [ z pol. Ćma ] ⁓ Posługująca się również pseudonimem "Górska[2]" - "Podróżniczka[2]" •Współcześnie uzdrowicielka Watahy Prószącego Śniegu- takowa wataha osiedliła się na terenach masywnych gór na północy, rozciągających się do samych krańców nieboskłonu. A otóż z tego powodu, klimat tamtejszych obszarów jest ciężki do przeżycia- dlatego i rodziciele nowych, młodych wilczków obawiają się zawsze o swe potomstwo, czy przetrwa na rozpiętości tajże płaszczyzny. Mianowicie, Moth, zrodzona z związku Fawn i Weather, równolegle z River i Hazel, walczyła o przetrwanie. Jak powiadają przodkowie, "Przetrwają tylko najsilniejsi". Owszem, kilka dni później żywot straciła siostrzyczka River, zmarła na wygłodzenie. Oczywiście, Moth nosiła na imię Dream, później chyżo zmienione na Dreamcatcher, lecz małej waderze nie przypadło to do gustu. W późniejszym czasie została przydzielona pod skrzydła Crescent, jaka została jej oficjalną mentorką. Cóż...Fawn sprzeciwiała się, ponieważ chciała, aby to Weather ją trenował, stety-niestety ówczesny alfa, Orchid, nie wziął opinii jej matki pod oko. Trenowała świetnie, jak na takiego młodego wilka. Lecz prędko zdecydowała się na zmianę pozycji, albowiem chciała zostać uczennicą Fullmoon, obecnej uzdrowicielki. Alfa dosyć pochopnie zgodził się, zaś ona zaczęła uczyć się leczenia oraz ziół, owszem, na pamięć. Następująco dopiero teraz zauważyła, iż pobratymcy nie mają do niej tolerancji bądź respektu, bo faworyzowali jej rodzeństwo. I wnet prawie została zmanipulowana, a jako oficjalna już uzdrowicielka, została przymusową partnerką Mallow. Nie była szczęśliwa w związku, więc szybko się z niego wywiązała. Otóż wtem rówieśnicy, troszkę poddenerwowani, jednakże zirytowani, zaczęli coraz mniej ją lubić. Toteż niestety niebawem umarła Fullmoon, oraz Weather, jej ojciec. Z powodu duszenia w sobie całkowitych emocji, Moth, postanowiła wybierać się na podróże, jakie pomogły jej w zdrowiu psychicznym. Opis Moth z pierwszego rzutu oka to naprawdę urzekająca, atrakcyjna wilczyca, sądząc po opiniach odrębnych watah. Może jej pobratymcy nie widzą w niej czegoś specjalnego, to takowa wadera sama uznaje, iż jest wyjątkowo ładna, choć często widzi swe wady w wyglądzie. Nieco giętka, smukła sylwetka sprzyja jej w wielu chwilach, a otóż piękne, smukłe wilki zazwyczaj są cenione przez wilków z innych watah. Tak, jest ona również poniekąd wysoka, jak na wilczycę, zaś przy basiorach, jest taka średnia z wzrostu. Zawdzięcza to jej długim łapom, wytrenowanych do każdego sportu. Jak jesteśmy już przy tematyce łap, to spójrzmy na jej szpony: śnieżnobiałe, ponoć nawet ostre. Obroniły ją wiele razy, tak jak jej umiejętności walczenia. A więc znamy już ją posturę. Teraz pora na zapoznanie się z jej sierścią! Toteż zacznijmy od jej gęstego, długiego i puchatego ogona, którego musi ciągle dźwigać. Jest to niemały opór, zaś sama część ciała czasami ją irytuje- wręcz zazdrości innym wilkom mniejszego ogona. Tak samo ma puchaty pyszczek, ba! Nawet uszka, jakie są lekko powyrywane! Chociaż jej ciało w większości jest oplecione ogromną warstwą futra, to mniej więcej łapy i brzuch Moth są o wiele mniej puchate, cóż, w końcu dostała jakiś powód do cieszenia się z owego ciężaru. Natomiast posiada ono barwę kremową, cieniowaną w różnorakich miejscach, wszakże tym bardziej na grzbiecie oraz ogonie. Zaś na pyszczku, przy łapach ma słabo widoczne pręgi, tak słabo widoczne, jak jej piegi pod oczami. Ślepia wadery są zadziwiająco fantastyczne, wręcz anielskie. Jedno z nich posiada brązowo-bursztynową barwę, niczym właściwie taki bursztyn, lekko migoczący na słońcu. A mianowicie, drugie z nich, jest lodowato-niebieskie, przypominające dryfującą taflę lodu. Dojrzawszy bliżej, zobaczymy dwa listki wpięte w jej ogon, oraz ćmę, osadzoną na jej klatce piersiowej, a bardziej tak z jej boku. Charakter Zacznijmy od tego, że Moth jest niezwykle upartą, trzymającą się własnego zdania wilczycą. Trudno ją przekonać do jakichkolwiek zmian planów, tak czy owak, zawsze pokieruje się jej pomysłami. Dlatego i pobratymcy widząc, iż wadera kieruje się początkowo na rangę wojownika, obawiali się przyszłości, a powątpienia nigdy nie zbladły. Choć wyrosła ona już odpowiednio, osiągając nieco dorosły wiek, to nie pozbyła się tej jednej konkretnej wady, a nawet nie próbuje wybrnąć z niej. Cóż, takowa samica zapewne w swej pracy jest niezwykle dokładna, perfekcyjna i stara wykonywać się wszystko najlepiej, jak może, chociaż to nie zawsze przynosi sukcesy. Obawia się każdego potknięcia czy strącenia poprzeczki, więc jest wyjątkowo przewrażliwiona na ten temat. Takowa dziedzina przyniosła jej wiele stresu, pomimo, iż robiła to, co chciała. Każdy dzień, każde leczenie wilka po paskudnych obrażeniach, sprawiały to, że nawet nie miała czasu się wyżalić, wydusić z siebie emocji. Wkrótce skumulowało to się z dojrzeniem przenikliwych, aroganckich ślepi pobratymców. Zauważyła, jak okropnie ją traktowali, niczym pewnego więźnia bądź zdrajcę. Wówczas to odbiło jej się na zdrowiu psychicznym, lecz nie dawała po siebie oznak. Próbowała walczyć dalej, stety-niestety dusiło ją wśród tych wilków. Co nieco straciła zaufanie dla wszystkich, tym bardziej dla Orchid, ówczesnego alfy. Ba! Ilekroć to ona myślała o ucieczce, uwolnienia się z prętów więzienia obozu- jednak nigdy, przenigdy, nie została być perfekcjonistką- i jeszcze wnet ubzdurała sobie, iż ciężką pracą zyska ich respekt! Było to domniemanie godne wilczątka! Ale nie odpuściła, jakimś dziwnym sposobem. Cóż, nie można się tu okłamywać. Działa sprytnie, wykazywała się dużą mądrością i umiejętnościami, jak na wiek jeszcze młodego doroślaka. Jednakże na chwilę spojrzymy w jej przeszłość, kiedy była nowym życiem, brykającym po ośnieżonych łąkach, ignorującym wołania matki. Niesforność, niepoukładanie- ale zaufanie swym instynktom i nabytych odruchach, brnęła w dal, wyskakując stamtąd bez żadnego szwanku, bądź jakiejkolwiek krwawiącej rany. Albowiem odwaga towarzyszyła jej przy każdym krokiem, nazbyt się oddalała. Choć była to tylko "ubzdurana" cecha charakteru, to nie pozostawiała po sobie jedynie echo, lecz również siłę ducha, jaka zamieniła się w nią, i trwa aż do czasu współczesnego. Owszem,- jako młodziak- nabyła wiele przydatnych cech charakteru. Wprawdzie niestety skierowała się różnorakimi, odrębnymi szlakami, co skutkowało utratą wielu podanych sposobów bycia- omalże by nie straciła wiary w siebie, jaka kiedyś wisiała na włosku w jej głowie. Otóż tak czy owak, Moth, jako uzdrowicielka, musiała prędko się podnieść, nawet po stracie własnej mentorki. Wiedziała, iż pomimo wrogiego nastawienia, musi im pomagać- liczą na nią. Nie tylko wykazała się altruizmem, ale i także litością i miłosierdziem. Nie mogła tak bez żalu spoglądać na skrzywdzone, sterroryzowane ślepia rówieśników, aż mogła sprintować! Jednak z biegiem czasu, nie pędziła tak pochopnie, ot, pierw uważnie sprawdzała istotę, czyż czasem nie ma zamiarów wsadzić ją w pułapkę- wystarczyło tylko mignięcie okiem, zadanie dwóch pytań, i bezzwłocznie podchodziła do nich. Owszem, jest to skutek nieufności, a raczej problemów z zaufaniem, które były nie tak dawno temu. Bez względu na przynależność okaleczonego, to uprzejmie im pomagała, dając im wiele rzeczy, za które powinni podziękować. Zatem szacunek musiał być tu obowiązkowy, ponieważ Moth sama w sobie szanowała inne wilki, tolerowała ich pochodzenie czy jakiekolwiek podobne, różniące się rzeczy. Pewnie, w zależności od sytuacji czasami miała wątpliwości, niezbyt próbowała przyzwyczaić się do różności wilków- choć żałuje wielu takich sytuacji, a to pamięta idealnie do teraz. Oh! Znów zagłębmy się w bardziej czasy aktualne, dobrze? A toteż weźmy pod uwagę zaradność, odpowiedzialność Podróżniczki. Radzi sobie w każdych chwilach, niezależnie od sytuacji i ich okoliczności. Bierze odpowiedzialność za każdą zadana ranę, pomimo tegoż, że w ogóle nie walczy podczas bitw. Współczucia jej nie brak. A choć w obecnym jej wieku, kiedy to widzi na zranioną istotę! Serce łamie się, roztrzaskuje. Stety-niestety, jako szczeniątko tego zbytnio nie miała. Przypomnijmy sobie zgon pierwszej z sióstr, River- czy miała jakieś wyrzuty sumienia, pogrążyła się w żałobę? Oczywiście, nie! Obojętność oplotła ją jak nigdy dotąd. Toteż jednakże nie obwiniajmy ją za...dosyć niedobry wyczyn, bo była jeszcze młodziakiem, nie widzącym powagi sytuacji. Moth, do czasu teraźniejszego wykazuje się niemałą kreatywnością i pomysłowością, jeśli chodzi o wymyślanie nowych połączeń ziół, czy nawet wymyślania nowych szlaków. Intencje to ma czasami dobre, czasami nie, to zależy od tego, jaki ma dzień, więc jest to "przepołowione" na pół. Cóż, raczej nie mogłaby pokierować wilkami lub nimi prowadzić do konkretnego miejsca- nie ma cech przywódczych. Waha się wnet często, boi się o skutki wyprawy z innymi wilkami- woli być sama, taka najnormalniejsza samotniczka. I tak, nie chce nawiązywać nowych przyjaźni, jedynie pogada, wymieni kilka słów, no chyba, że chodzi o wilki spotkane w podróży- raduje jej się serce! W kierunku do nich potrafi pokazać żywą empatię, nieskazitelną w różnorakim stopniu. Albowiem ma do nich większe zaufanie, jest mniej do nich kłótliwa- uwielbia, wręcz kocha wymieniać się ostrymi odzywkami w kierunku do pobratymców, jednakże wykonuje to rzadko, ponieważ boi się wygnania z Watahy. Hah, od czasu do czasu zrzędzi, a ot, jest roztargniona- miewa takie dni. Otóż można stwierdzić, iż to wszystko zależy od jej stosunków, podglądów, a nawet od tej kwestii, że jest rozwiana niczym huśtawka na wietrze. Nie zmienimy tego, ponieważ to prawdziwa ona, skrzywdzona, lecz podniosła się. Wiara w siebie nigdy nie poległa, a odwaga, zawsze jest echem w jej uszach. Niemalże uznamy, iż jest ona istnym aniołkiem, przechodzącym się po różnorodnych terenach. Lecz...nie do końca. Również potrafi być zadziorna, wręcz arogancka, potrafi strzelać odzywkami, jeśli musi, choć woli nie używać tych cech- jest to jej "słaba strona", której woli nie ujawniać, czy żeby to właśnie one nie dojrzały światła dnia. Więc- oczywiście- co za tym idzie? Wykreowała sobie umiejętność do niemałej kłamliwości, oraz ukrywania czegokolwiek najlepiej, jak się da- obawa za każdym razem rośnie jej w głowie, kiedy słyszy coś w tejże kwestii- nawet tętno się zwiększa. Łatwo można uznać, że ona również nie jest idealna, a zresztą, na świecie nie ma ideałów? Ale uwaga! Poniekąd jest szczera, w zależnościach od sytuacji, jednakże to ona ocenia całą sytuację, ufając swym instynktom. Cóż, woli nie kłamać, jednak nie jest też szczera do bólu. Odkąd kolidujący pobratymcy wokół niej zgromadzili się, różnie bywało, czy powie prawdę, czyż nie? I wnet wilki zorientowały się o "dwóch twarzach" Moth, więc szacunek spadł w dół, niczym kamień spadający do rzeki. Cóż, skutkowało to także niechęcią takowych istot do współgrania z nią, szanowania jej ciężkiej pracy i koordynowania się. Moth troszkę się tym przejęła, jednakże nie poddała się, i teraz cicho sądzi, że kiedyś odzyska utracony respekt. Aktualnie, rzecz biorąc, bardziej buduje ścieżkę samotniczki, otoczona przez przeróżnych podróżników, takich, jak ona. Widzi w nich autorytety, ma do nich cierpliwość i większe zaufanie, ale nie jest to tak, iż jest naiwna- uważa na siebie na każdym kroku, a co za tym idzie, jest oczywiście uważna- jakiekolwiek niebezpieczeństwo nie przejdzie jej przed oczyma. Ależ wracając do wcześniejszego tematu- nazbyt lubi "przymroczone" wilki, owszem, w kontekście takich aroganckich istot. Omija ich szerokim łukiem, lecz nie jest do nich agresywnie nastawiona- raczej do nikogo nie jest tak nastawiona, ponieważ widzi swe bariery i granice, których nie może przekraczać. Często to doprowadza do irytacji Moth, ale powstrzymuje się, zaciska zęby i bierze długie oddechy i wydechy, aby nie wybuchnąć złością- choć nie do końca ma problemy z agresją. A raczej nigdy ich nie miała, i nie będzie miała. Ponoć jest uznawana za bardzo ciekawą świata waderą, ciekawość często przyprowadza ją do pięknych obszarów, płaszczyzn, stety-niestety czasami do zguby bądź niebezpieczeństwa. Mówiąc szczerze, jest wtedy "oślepiona" swą ciekawością do poznawania świata i nie zważa na realność, dalej żyjącą i kręcącą się wokół niej. Podsumowując: wiara w siebie to jej rozpoznawalna cecha, i podąża za swymi instynktami... Biografia “ Po prostu leć. Nie wahaj się. I tak sporządzili już ci za dużo krzywd w twoim życiu. ” —Typowe słowo do Moth, kiedy waha się nad odejściem w kolejną podróż. Urodziła się w najgroźniejszą porę panującą w tych ciężkich klimatach. A otóż urodziła się w Porę Śniegu, kiedy białe, mieniące się śnieżynki spadały na ziemię. Cóż, jej matka, Fawn, od razu zaczęła się martwić o całą trójkę- owszem, prędko zyskała dwie siostrzyczki. Weather, jej ojciec, również miał że wątpliwości co do przeżycia, lecz bezzwłocznie postanowił nazwać jego potomstwo, na co rodzicielka się zgodziła. Tak, jak pewnie się domyślacie- a może nie- ona na imię otrzymała Dreamcatcher, jej siostrzyczki Hazel i River. Ha! To było tak, iż prędko zachciało jej się wychodzić na dwór, ponieważ nie umiała siedzieć w kącie, nasłuchując wichury na zewnątrz. Nazbyt troszkę chciała wystawić łapę, ale jak zostało już wspomniane, skłonności do wyjścia to miała. Nie zajęło to długo, ażeby wylecieć z legowiska i pędzić przez ośnieżoną łąkę, przewracając i topiąc się w śniegu co jedno bicie serca, oraz słysząc krzyki matki, wołającej cię, abyś wrócił. Jej siostrzyczki aż wybuchały z zazdrości, bo Fawn teraz trzymała je blisko łap, żeby nie wyszły również. Pamięta te rozzłoszczone, wkurzone pyszczki! I owszem, takowe podróże zaczęły pojawiać się coraz szybciej, były dłuższe i omalże niebezpieczne. A wówczas jedna z sióstr, bowiem River, zmarła z hibernacji, lecz Dreamcatcher była co do tego obojętna- niezbyt miała dobre relacje z siostrą, pomijając fakt, iż kochała oglądając jak się wnerwiała. Fawn i Weather byli w żałobie, z wyjątkiem tejże młodej wadery oraz Hazel, obie krewniaczki postanowiły z sobą rywalizować, ale nic nie pobiło ekspedycji i wypraw kremowej wilczycy. Natomiast w głowie kręciły jej się różne historie, tym bardziej jakieś zmyślone przez nią. I tak dni jako szczeniątko szły- już nie obawiała się zgubienia w dziczy, niedźwiedzi, nieznanych wilków bądź lisów. Zresztą, szczerze mówiąc, omijała pobratymców z jej watahy, jakoś...tak odruchowo. Było to wręcz dziwne dla jej rodziców...ale kto zaradzi? Dreamcatcher z wiekiem dorastała, a wkrótce zaczęła się prawdziwa rywalizacja z pozostałą siostrą, Hazel, która już była...negatywnie, bardzo negatywnie do niej nastawiona- ich relacje pogorszyły się tak szybko...cóż, między innymi przyszła uzdrowicielka dostała zmienione imię, albowiem Orchid, obecny alfa zmienił jej imię z Dreamcatcher na Dream, bo dla niego poprzednie było zbyt długie...ot, nawet młodej waderze troszkę bardziej się to spodobało, ponieważ w końcu nie będzie musiała wymawiać pełnego imienia, tylko w skrócie! Hazel zaś także chciała mieć zmienione imię, jednakże Orchid powiedział "Nie". Zaskoczona i także zirytowana siostra splunęła na alfę, dosyć niegrzecznie, przez co skończyła ukarana przez matkę. Dream przez dłuższe dni śmiała się potajemnie z wybryku Hazel, aż tak, że czasami śmiała się przez własny sen. Acz, nie zapominajmy o czymś. Zapamiętała również te noce, w których jej matka opowiadała historie na dobranoc, często powiązane z Watahą Gwiazd a Watahą Cieni- intrygujące, wciągające opowiadania często powodowały, że nie latała tu i tam, tylko wierciła się w miejscu z ekscytacji i zainteresowania. Ba, krewniaczkę nudziły to, oraz uważała, iż są to jedynie bajki dla małych wilcząt, a one są już duże- pomijając kwestią taką, iż same jeszcze nie są za bardzo dorosłe, ażeby zostać łapą, więc nie widziała choć krzty logiki w zdaniach Hazel, ale czym miałaby się przejmować? I...tak. Nie zaprzestała niebezpiecznych tułaczek, bowiem uznawała, iż jest to najlepszy sposób, aby poznawać świat, pomimo grasującego zagrożenia. Owszem, powtarzam to jakiś raz z rzędu, ale warto wspomnieć, że pewnej podróży naprawdę stanęła przed prawdziwym agresorem. Była to banda nieznanych wilków[3], jakie były tak chętne do jej rozszarpania- śliniły się jak zajadłe, na widok młodej wadery. Strach ją zżarł, przeszył od środka, niestety...cóż może zaradzić? Rzuciła się szaleńczo do biegu. Na szczęście, udało jej się uciec, a tego lęku przed śmiercią prawie nigdy nie zapomniała. Dało to porządną nauczkę na przyszłość. “ te kły...przerażają mnie w każdym momencie mego życia, pomimo, iż minęło już wiele czasu... ” —Moth na temat kłów wilków, które ujrzała Zresztą, wadery rosły, a rywalizacja podnosiła swój poziom trzykrotnie, za każdym razem przechadzania się koło Hazel. Lecz właściwie...to ich matka tego nie zauważała, myślała, iż są to jedynie żarty. Takowe "żarty" były często dogryzkami, wyzwiskami, co było naprawdę poważnie, ale jeśli nikt im nie zwracał uwagi, uznawała, iż w pewnym stopniu...może to robić, choć miała świadomość, iż jest to poniekąd bardzo krzywdzące dla drugiej osoby. Dodatkowo, czas mijał, tak szybko, jak nigdy dotąd. Jednakże ona nie zdawała sobie z tejże sprawy, ponieważ zbyt bardzo przejęła się "wojną" z siostrą. Już pokochała ją denerwować. Nie mogła nawet wyślizgnąć z jednego dnia, gdzie nie będzie dogryzać krewniaczce. Toteż czas prędko minął...i niedługo stała przez Orchid jak wryta, patrząc na jej Ceremonię Łapy. Jakiż zaszczyt! Na mentorkę została wyznaczona jej Crescent- nieźle szanowana wojowniczka w Watahy Prószące Śniegu. Jak rozpierała ją duma, kiedy widziała jej mentorkę po raz pierwszy! Zaś Hazel na mentora dostała Ivy, co sprawiło jej gorzką minę na pysku- cała czwórka raptownie wybrała się na zwiedzanie terenu, lecz młoda Dream znała większość terenu na pamięć- sama z łatwością odpowiadała na pytania mentorów, znała zakątki, do których najciężej wejść. Wędrowała tak wypięta...jakby właśnie zostawała alfą jakiejkolwiek watahy. Pierwsze treningi szły dosyć ciężko, ponieważ rozciągnięte mięsnie dawały po sobie oznaki. Zdarzało się nawet, że wręcz nie mogła chodzić. Ależ tak czy owak, brnęła tak chyżo na treningi, jak nikt nigdy. Mentorka doceniała jej poświęcenie i chęć ćwiczeń, jednak z biegiem krótkiego czasu, zaobserwowała, iż zazwyczaj kierowała się jej pomysłami- ktoś kazał coś zrobić, tak jak powinna, a ona? Robiła to po swojej myśli, lub kierowała się własnymi pomysłami. Cóż, Dream z początku nie rozumiała powagi sytuacji, bo widziała w sobie tylko w pewnym stopniu ideał, zaś wszystkie dobry, które spędziła na trenowaniu, uznawała za idealnie spędzone. I tak. Rówieśnicy otaczający ją również zobaczyli...idee przyszłej uzdrowicielki, i martwili się jak pójdzie jej w bitwie, jeżeli nie będzie słuchać się rozkazów alfy. Ah, wkrótce zrozumiała ten zamęt, ale tak..."grzecznie" go zignorowała, ponieważ nie czuła się dobrze, jak wykonuje coś źle. Natomiast Fawn weszła w aferę z mentorką- nie chciała, ażeby mówiła coś takiego o jej żywej córce. Dream poczuła się lepiej, kiedy usłyszała słowa rodzicielki. Ależ wracając do sprawy z krewniaczką- ich rywalizacja polegała na tym, że obie miały przebijać siebie we wszystkim. Nawet podczas treningów, ponoć wysuwały szpony i omalże się nie rozszarpały. Poddenerwowani zachowaniem uczennic mentorzy, Crescent i Ivy zdecydowali dać im karę za zbędne sprzeczki, czyli pora na zmienianie posłań w całym obozie, dodatkowo- polowanie niemal całymi dniami. To ją doszczętnie męczyło, a po ciężkim dniu padała jak jakaś istota w upał. Hazel także wydawała się być tak sama przemęczona. Więc...zaprzestały sobie dogryzać? Oczywiście, że nie! Dosłownie jeden dzień nie mógł mignąć bez afer między siostrzyczkami. Dosłownie. Nawet już Crescent, bliżej znana jako Cresc, zauważała napiętą sytuację, prócz rodzicieli, tym bardziej Weather, który już w ogóle nie odzywał się do rodziny. I owszem, młoda Dream zaobserwowała oddalenie się ojca od familii, jaką- zresztą- założył. To przygnębiło ją w pewnym sensie, a ostatecznie spowodowało to małą dekoncentrację- przeszkadzało to nie tylko jej, ależ wszystkim dookoła. Mentorka normalnie nie mogła przeprowadzić z nią treningów...dochodziło także do krzyków z nauczycielki i odraz do samych siebie. Więc często została oddawana pod opiekę Ivy, jaki posiadał wielką cierpliwość do takowych przypadkowych łap. Zaś Hazel, korzystając z owej sytuacji postanowiła wybierać się na tereny różnorakich watah, aż w końcu zniknęła...bez słowa. Wataha przejęła się tajemniczym zniknięciem krewniaczki przyszłej uzdrowicielki, ale ta idealnie wiedziała, iż zbiera jedynie atencję. Zapuściła się za daleko, jak dla niej. Niebawem jednakże wróciła, ponieważ zauważyła, że klan zaprzestał patrole poszukiwawcze- Dream była zadowolona z złości siostry, dlatego i prędko zapomniała o ojcu. W końcu znów powróciła do intensywnych treningów, co zauważyła oczywiście Crescent, znów zaczęła chwalić młodą łapę, ale dalej...czymś się przejmowała. I jej obawy spełniły się. Wataha Wysokich Chmur wypowiedziała Watasze Prószącego Śniegu wojnę, na co się zgodzili, i ona, Dream, nieco nieposłuszna uczennica, która kieruje się swymi pomysłami, została przydzielona na...front! Fawn, Weather byli zadowoleni z osiągnięcia wadery, zaś ona rozpierała się dumą...siostra nazbyt to przyjęła. Wówczas wojna chyżo powstała, a jak zapowiedziała nauczycielka, nie słuchała się rozkazów Orchid, i prawie przez to przegrali wojnę, lecz wszyscy myśleli, iż jest to efekt złego przygotowania, nie jakiejś nieważnej łapy. Niebawem nastała Pora Śniegu, która nie zwiastowała nic dobrego dla watah. Natomiast Hazel wyzwała Dream na wyzwanie, kto przeżyje w śniegu...oczywiście, rywalizacja daje w oznaki...zgodziła się. Akurat odbywało to się w nocy, kiedy każdy spał, one się wymknęły, co niezbyt było dobrą ideą. I jak to się zakończyło? Hazel zgubiła się w śniegu i zmarła, na hibernację. Kremowa wadera wróciła bez siostry i powiadomiła alfę o zaginięciu, a wataha znalazła jej ciało zakopane w śniegu. Od tej pory miała ona zakaz wychodzenia na dwór przez Fawn, która przejęła się śmiercią kolejnej córki. I owszem, znudziła się z bycia łapą szkolącą się na wojowniczkę, więc jak najszybciej chciałaby być oddana pod łapy Fullmoon, czyli nocami i dniami prosiła Orchid o zmianę pozycji, jaki...zazwyczaj odpowiadał negatywnie, lecz ostatecznie poddał się, a aktualna uzdrowicielka ucieszyła się z nowej uczennicy...zaś zaskoczona Crescent, niezbyt to dobrze przyjęła. Sprzeczała się z alfą, ale już nic nie mogła zaradzić. W końcu wadera skierowała się na ścieżkę, dosłownie z początku dla niej nudną. Fullmoon ją serdecznie powitała, i już w pierwszym dniu zaczęła swą naukę o ziołach- już myślała, iż zanudzi się na śmierć. Jednakże prędko zapamiętała pierwszo pokazane ziela, a następująco szło jej dosyć gładko, gładko jak po maśle. Mentorka naprawdę chwaliła łapę, oraz dawała jej nadzieję, iż kiedyś zostanie najlepszą uzdrowicielką tejże Watahy, do której należy. Ale niebawem zaczynała w to wątpić, ponieważ już się gubiła, choć...od czas do czasu mówiła prawdę mentorce, że nie połapuje się w tej dziedzinie, ale ona powiedziała...że potrzebuje czasu! Niemalże obraziła się na nią i nie chciała do niej mówić, lecz pomyślała sobie, iż będzie to niezbyt kulturalne. Ah tak, czas mijał, zaś ona rosła jak należy. Ale pewne przeczucie dalej jej nie opuszczało. work in progress Relacje Oh, Moth, dotąd próbowała wbić się w społeczeństwo, nie różnić się od innych wilków, przede wszystkim normalnie żyć otoczona przez rówieśników. Niestety, tamci traktowali ją jako śmiecia, dziwaka...bądź...no, nieważnego wilka. Nie doceniali jej trudnej pracy, omijali uzdrowicielkę szerokim łukiem, przychodzili tylko do niej, kiedy tego potrzebowali. Choć wcześniejsze argumenty mówią, iż trudno było zdobyć przyjaciół, to -tak czy owak- udało jej się zaprzyjaźnić z przyjaciółmi z podróż, z odległych terenów. Jakoś sobie radziła...oczywiście. Fawn- matka - nastawienie: pozytywne “ Fawn, jest to z pewnością "ideał matki", której dusza będzie stać przy tobie wiecznie. Dobrze pamiętam, kiedy byłam jeszcze małym wilczkiem, słuchając opowieści matki, dodatkowo wierciłam się jak nigdy dotąd. Wszelakie wspomnienia, kręcące mi się po głowie, nigdy nie zostaną zapomniane. Choć minęło już wiele czasu, i oddaliłam się od rodzicielki, to dalej ją kocham, całym swym sercem. Tęsknię za nią, pomimo faktu, że jesteśmy w tej samej watasze. ” —Moth na temat Fawn, jej matki Cóż, spójrzmy w przeszłość, kiedy to właśnie ona za nią wołała, zaś Moth, wtedy Dream bądź Dreamcatcher, wymykała się z legowiska. Dotąd pamięta wesoły śmiech matki, podczas gdy to ona robiła jakieś wybryki, poza tym po prostu skakała dookoła całkowitego miejsca. Cóż, ich relacje już od początku były dosyć przyjazne, a Fawn często skupiała się na córce, tak jak na wszystkich innych. Choć Moth z biegiem czasu bardziej odsuwała się od niej, bez osłonek rodzicielka tęskniła za nią z całego serca, jednakże nie zatrzymywała córki, pozwoliła jej robić, co zechce, zresztą dobrze zrobiła. Dała jej wolność, którą chciała. Jest zadowolona z odwagi matki, ponieważ...było to pewnie ciężką decyzją. I, chociaż zamieszkują te same tereny, przechadzają się koło siebie, widują się prawie codziennie, to tak czy owak, dalej czuje wielką tęsknotę, za starymi latami, gdzie nie było stresów, problemów, a tylko Fawn opowiadała jej na sen, ciekawe, wymyślone historie. I owszem, do czasu obecnego myślą o sobie, najwięcej matka, jaka tęskni za córką z całego serca, bo jest to jej pozostałe, jedyne potomstwo- albowiem River i Hazel umarły z tego samego powodu, hibernacji. “ ...Dobra, ale nie musisz się przechwalać! To, że twa matka stoi murem za tobą i praktycznie- czy poniekąd- siedzi koło ciebie. ” —Uzdrowicielka do Spring, kiedy tamta "przechwala" się pewną kwestią- ponieważ ona "ma" matkę Bywa, iż podczas uzdrawiania widzi matkę małego wilczka, stojącą tuż koło zranionego, pocieszającą "ofiarę". Wnet odczuwa irytującą, uporczywą zazdrość, i czasami praktycznie prawie wybucha ze złości, spowodowanej "brakiem" matki- bowiem, inne wilki mają ją bliżej siebie, codzienne rozmowy to wręcz norma, zaś ona? Prawie nic. Jedynie widuje się ulotnie z nią- nawet nie ma czasu z nią porozmawiać! Jest to gorzki smak żalu, który czuje na języku prawie zawsze, każdego następnego dnia, kiedy widzi bliską więź między potomstwem a rodzicielką. Cóż, ale jakoś radzić sobie musiała- szła się odprężyć, z dala od jakichkolwiek komunikacji z rówieśnikami, aby przemyśleć wszystko, co wówczas dręczyło ją. Ot, ilekroć żałowała swych czynów, i to, iż poszła na ścieżkę uzdrowicielki, nie wojowniczki- Fawn jest obecnie nieco starszą wojowniczką, jaka za niedługo będzie musiała oficjalnie przenieść się do starszych wilków- wilków "emerytów". Choćby nadto spotkanie w cztery oczu na patrolu również zaradzi jej porywczą chęć spotkania się z Fawn. Ależ kto wie, jak potoczą się sprawy? Moth w duszy cicho ufa, iż kiedykolwiek zyska czas, na prawdziwą konwersację- zresztą nawet krótką- z matką. Weather- ojciec - nastawienie: neutralne/pozytywne “ Weather...dosłownie wilk, o którym praktycznie zapomniałam! Ponoć zmarł, na wskutek zadanych ran, przez watahę przeciwnika. Ale odszedł. To nie zmienia faktu, że porzucił rodzinę! Zachowanie godne jakiejś łapy, nie w pełni dorosłego wilka. ” —Kremowa wadera opisując własnego ojca Eh...co by tu powiedzieć? Z początku uważała ojca za ważnego wilka, bo był przecie jej ojcem, ojcem całej trójki i partnerem Fawn. Ufała mu, choć bardziej była bliska rodzicielki, niż owego basiora. Cóż...ale prędko zorientowała się, iż oddalił się od familii tak daleko, że z nimi w ogóle nie rozmawia, nawet z "partnerką", a może wtedy już byłą partnerką? Tegoż to czasu aktualnego nie wie, ale czuje ogromną urazę do Weather, i czasami gorzko o nim mówi. Sądzi, iż normalny rodzic nie porzucił by rodziny z dnia na dzień, oraz nie rozmawiał z nimi. Ah...stety-niestety, kto wie, jakie miał intencje? Na pewno nie uzdrowicielka, ponieważ nie zajmowała się tajemniczą sprawą przez dłuższy czas- raz, podjęła to ryzyko i jako łapa szukała ojczulka, a zakończyło to się...osłupieniem, ponieważ dojrzała ojca w Watasze Wysokich Chmur, czyli wrogiej watasze. Była zaskoczona, jednakże zrozumiała, że nigdy jej nie kochał. Poczuła się jeszcze bardziej urażona, ale gdzieś w głębi duszy dalej czuje do niego empatię, w sumie z niewiadomego powodu. Żal, gorycz jednak dalej płonie w oczyma i sercu...najwyraźniej, taki los spadł na tą rodzinę, jaka ledwo co jeszcze "istnieje". Hazel - siostra - nastawienie: negatywne “ Hazel? Hazel? Hazel?! Czego mam się po niej spodziewać! Nie rozmiem, czemu tak każdy za nią tęskni. Miała wysokie ego, była samolubna, wywyższała się...jakże można takiegoż wilka kochać?! Spójrzcie: isteniej wiele, wiele innych wader i basiorów, którzy zasługują na szacunek, a wy ich odrzucacie! Gdzie tu równość! No powiedzcie mi! W końcu nie rozumiem, jak można żywić respekt do Hazel! Nie rozumiecie, zeszła na ziemię...na ziemię jako dusza, i normalnie...chciała się jakoś zemścić na mnie...obwinia mnie za jej śmierć, ale ten cały pomysł był jej ideą! Wytłumaczcie mi to! ” —Kremowa wadera do kilku wilków z jej watahy Już zapewne wiecie, iż siostry wcale nie żywią do siebie miłości, jak powinny. Od najmłodszych lat napięcie emanowało między nimi, niezauważalne dla innych. Wyzwiska, bądź dogryzki nie polepszały obecnej sytuacji. Albowiem rywalizacja dwóch sióstr zaczęła się już dawno, dawno temu, ponieważ Hazel, jako jeszcze młodziak zachowywała się wręcz egoistycznie, a nawet wywyższała się. Myślała, iż ona jedyna zasługuje na respekt, zaś inni nie. Dodatkowo, jeśli ktoś jej tak nie potraktuje, wydrze się na niego...jak niewiadomo co. Dlatego i podniecona Moth postanowiła wejść w sprzeczkę w nią, która trwała aż po śmierć samolubnej wadery. Ależ to jeszcze nie temat na tą chwilą. Zauważymy również to, iż siostry nigdy, nigdy nie żywiły do siebie miłości. Cóż, co do tego doprowadziło?...Eh, nikt nie wie, lecz tego brakowało między rodziną. Może i to jest kwestią "rozpadu" familii, albo nie? W każdym bądź razie nie znamy prawdziwego powodu braku miłości krewniaczek do siebie. work in progress. Rodzina Rodzina Moth na FamilyEcho: Rodzina Rodzina Moth na Blogu: Rodzina Cytaty “ Idąc za twoim tokiem myślenia, dojdziemy wkrótce do końca, ponieważ myślisz jak jakiś kret...w sumie to zwierzę pasuje do ciebie! Kreeet! Kreeeet Hazel! ” —Moth [Dreamcatcher] do Hazel, poczas kłótni “ Cóż, wiesz, ja choć podróżuje po świecie, bo jestem odważna i czujna, zaś ty w ogóle nie patrzysz co się naprawdę dzieje. Połowę dnia spędzasz koło Fawn, dodatkowo mruczysz coś pod nosem o mnie, ale tak głośno, że usłyszą cię nawet niedźwiedzie! Tej wojny nie wygrasz, Hazel! Ja prowadzę, ty zostajesz w tyle! Hah! ” —Kolejna odzywka do Hazel, wypowiedziana z pyska Moth [Dreamcatcher], kiedy siostryczki zaczęły już naprawdę rywalizować “ No...dobra, możemy zapolować razem, ale nie licz na to, że upoluję całą stertę, Sunrise. Nie jestem specem od polowania, w przeciwieństwie do ciebie. Zresztą, wypad z koleżanką z legowiska będzie ciekawy, i liczę, że chociaż ty złapiesz całą zwierzynę w lesie! Liczę na ciebie! Liczę na ciebie! ” —Jeszcze wtedy Dream do Sunrise, w czasie kiedy tamta zaproponowała wspólne polowanie Przypisy ↑ Imię zostało wybrane przez nią, podczas oficjalnej ceremonii na uzdrowicielkę watahy. Choć ówczesny alfa nie był zbytnio przekonany do tej zmiany, to ostatecznie zdeklarował pozwolenie na zmianę imienia wadery. ↑ 2,0 2,1 Podczas jej podróż spotykała wiele wilków. Nazywały ją różnie, ale zazwyczaj spotykała "Górska" i "Podróżniczka". Oczywiście, Moth nie ma z tym problemu i nawet podobają jej się te pseudonimy. ↑ Była to Wataha Wysokich Chmur, która pomyliła ją z jakimś z nieco większym, "małym" ssakiem. Normalnie, nie są to agresywne wilki, jak powiedziałam- była to pomyłka.
Złapała go w sidła Teraz jestem wolny Tak jak ty [Refren: Litza] A we mnie samym wilki dwa Oblicze dobra, oblicze zła Walczą ze sobą nieustannie Wygrywa ten którego karmię [Zwrotka 3: Hans] W budzie skundlone myśli Ochłapy pragnień w brudzie miski Rzucone smutną Jałmużną psu Karuzela świata pędzi Zaprasza blaskiem rtęci I
W każdym z nas walczą dwa wilki. Jeden jest zły, to gniew, zazdrość, chciwość, pretensja, kłamstwo, pogarda i ego. Drugi jest dobry, to radość, pokój, miłość, nadzieja, pokora, uprzejmość, empatia i prawda. Który wilk wygra? Ten, którego karmisz. – Indiańskie powiedzenie Założyciel Moc2. Kreator Mocnych Marek. Strateg, przedsiębiorca, wizjoner. Wierzę w ekonomię wdzięczności i w to, że możesz cieszyć się każdym swoim dniem :) Czujesz? Najwyższa forma ignorancjiCzas jest czymś niematerialnym poza naszą kontrolą
. 323 157 134 554 163 103 84 96
są w tobie dwa wilki